Ten wpis trochę będzie przypominał artykuł językoznawczy. Tylko taki bardziej stronniczy i bez przypisów.
Nie należę do purystów językowych, o czym pisałam tutaj.
Nie uważam, że używanie feminatywów przyczyni się do zwiększenia dobrostanu kobiet w Polsce, tak jak obecność feminatywów w języku arabskim nie przyniosła powszechnej równości kobietom w Arabii Saudyjskiej. Mam w dupie to, czy ktoś używa dużo anglicyzmów, jeśli tylko ma coś sensownego do powiedzenia.
Irytuje mnie jednak charakterystyczne dla branży IT nadużywanie słów, których wartość semantyczna jest minimalna. Słów-wydmuszek, werbalnej sraczki, w którą opakowane są branżowe produkty. Słów, które brzmią jakby pochodziły technicznego profesjolektu, ale są niczym innym jak sloganem reklamowym. Ale żeby nie było tak bardzo negatywnie, przyjrzę się także innym zjawiskom lingwistycznym, które zaobserwowałam w języku branży IT i które wydały mi się ciekawe i warte opisania. Podzieliłam je na trzy kategorie leksykalne:
- Słowa rozmyte
- Słowa na kredyt
- Słowa na sprzedaż
Słowa rozmyte
Słowa lub wyrażenia rozmyte to takie, które straciły swoje pierwotne, sprecyzowane znaczenie i kontekst użycia. Ich zakres semantyczny się tak rozszerzył, że obecnie określają one zjawiska z różnych obszarów domenowych. Znaczenie niektórych słów tej kategorii zostało rozmyte tak bardzo, że de facto stały się one homonimami w zależności od domeny pojęciowej, w której są używane. Przykład? „Pipeline”. Co innego oznacza dla data engineera, a co innego dla DevOpsa. „Pipeline” występuje też kontekście hardware’u (CPU pipeline) oraz w domenie grafiki komputerowej (rendering pipeline aka potok renderujący) – w obu przypadkach jako odrębny termin.
Inny przykład: API (application programming interface) to termin, który wywodzi się jeszcze z lat 40. ubiegłego wieku. Są to wytyczne do tego, jak programy komunikują się ze sobą, jak na przykład Windows API czy POSIX. Obecnie API stosuje się głównie na określenie komunikacji w internecie, zazwyczaj w postaci webowego, REST-owego API, które się nagminnie „wystawia” albo „woła”. Inaczej więc API rozumie programista low levelowy, a inaczej developer, który przez RESTowe API pobiera aktualną pogodę do appki swojego klienta.
Kolejny przykład to wirtualizacja. Zaczęło się od maszyn wirtualnych, ale obecnie wirtualne może być wszystko. Wirtualny desktop, wirtualna rzeczywistość, wirtualna pamięć, wirtualny asystent, witrualny core i vCPU, a nawet wirtualny Garwolin 🙂 Kogo spytasz, prawdopodobnie dostaniesz inną charakterystykę wirtualizacji.
Inne przykłady słów rozmytych to:
- Infrastruktura – od sieciowej po chmurowy IaaC, IaaS. Słowo najczęściej używane w odniesieniu do zbioru terraformów, ale przecież to także infrastruktura fizyczna (serwery, racki, okablowanie sieciowe w serwerowniach albo infrastruktura w terenie jakiegoś telekomu)
- Framework – istny groch z kapustą. Używane na określenie biblioteki, metodyki (np. Scrum, bleh), języka programowania, czegokolwiek innego, bo znaczenie frameworka jest tak szerokie, że może oznaczać wszystko 😉
- Interface – może to być API, może być (G)UI, może to być web interface, może to być właściwie wszystko, co widać na ekranie
- Platforma – portal internetowy, platforma sprzedażowa/gamingowa, zbiór produktów dla biznesu w ramach organizacji, przeciwwaga dla równie niedookreślonego Produktu
- Aplikacja – dla „normalnych” ludzi to ikona na telefonie lub program ze swoją ikoną na pulpicie; w IT to może być kawałek kodu, funkcja, plik wykonywalny w zależności od podejścia i używanego języka (frameworka), a także jako „zastosowanie” czegoś („aplikacja najnowszych frameworków” bla bla bla)
- Serwis – customer service, mikroserwis, aplikacja, platforma, plik wykonywalny – you name it
- Implementacja – czasem to integracja z jakimś systemem, czasem pójście na produkcję, czasem dodanie nowej funkcjonalności, czasem słońce, czasem deszcz
Słowa na kredyt
W języku IT jest sporo katachrez i nie ma to nic wspólnego z katechizmem. Są to słowa pożyczone, wzięte na kredyt, ale bez zamiaru spłaty. Katachreza to po prostu słowo znane i używane w języku, ale użyte na określenie nowego zjawiska, które nie ma jeszcze swoje nazwy. Po prostu leniwa parówa wolała użyć słowo już istniejące niż wymyślić nowe. W mowie potocznej jest pełno takich zastosowań, na przykład „rączka” w znaczeniu: uchwyt czegoś. Dobór takiego terminu odbywa się na zasadzie podobieństwa, stąd w językoznawstwie uznaje się katachrezę na podtyp metafory.
W języku IT najwdzięczniejszy przykład katachrezy to chyba myszka 🐁 Poza tym przychodzi mi do głowy:
- Kontener 🏗️
- Pamięć 🧠
- Stos, sterta (styrta ;), kopiec, stóg 🌾
- Trasa (route), port 🚢
- Demon (deamon) 😈
- Kolejka (queue) 🚶♂️🚶♂️🚶♂️
- Wątek (thread) 🧵
- Stream 🌊
- Image 🖼️
- Branch 🌳
- Garbage collector ♻️
- Cache 💰
- Window, icon ⊞
- Handshake 🤝
- Folder 📁
- Biblioteka 📙
- Payload 📦
Ci ciekawe, metafory często odwołują się do kuchni i kulinariów. Z takich bardziej smacznych katachrez mamy na przykład:
- Cookies 🍪
- Breadcrumbs 🍞
- Kebab/hamburger menu 🍔
- Sól (salt) 🧂
- Kernel 🌽
- Fork 🍴
- SPAM 🥩
- Spaghetti 🍝
- Rozmaite książki kucharskie (cookbooks), na przykład taka, taka albo taka – ciężkostrawne dania kuchni k8sowej. Smacznego!
Nie zapominajmy też o możliwości głodzenia (starvation) procesów – jest to zresztą pochodna słynnego problemu ucztujących filozofów. W IT możemy też zjeść żarcie własnego psa (Eating Your Own Dog Food albo dogfooding) 🐕.
Z mniej smacznych skojarzeń to mamy sporo motywów militarnych, głównie w sieciówce i cybersecurity, np.
- Firewall 🔥
- DMZ 💂
- Trojan Horse 🐎
- Brute-force 💪
- War room ⚔️
Wszystkie te słowa istniały wcześniej w języku (polskim lub angielskim), ale zostały zawłaszczone przez język branżowy na nazwanie nowych zjawisk. Zawłaszczone to może za mocne słowo, bo przecież mówimy o typowych zjawiskach, które zachodzą w języku cały czas, niezależnie od branży czy grupy środowiskowej.
Zapewne można podać jeszcze cały szereg katachrez w IT zaczerpniętych z innych dziedzin życia, których moja wrażliwość językowa jeszcze nie wyłapała. Dlatego chętnie poznam wasze obserwacje.
Słowa na sprzedaż
To wszędobylska IT grypsera. Retoryczne ornamenty tworzone przez handlowców i PR-owców. Słowa, których znaczenie zdegenerowało się przez ich nagminnie nadużywanie jako marketingowy slogan.
Ich przykłady na pęczki można znaleźć w opisie każdego produktu, usługi czy frameworka (wink, wink) i na pewno się z nimi spotykacie na co dzień. Poniżej znajdziecie moich faworytów. Podaję listę w języku angielskim, bo dla niektórych wyrażeń nie byłam w stanie znaleźć polskiego odpowiednika:
- scalability, [cokolwiek] at scale
- synergy
- disruptive
- digital/data ecosystem, landscape 🏞️
- digital transformation
- serverless
- cloud-native
- quantum, quantum-ready
- cokolwiek-as-a-service
- CokOps [pierwszy człon jest zawsze skrótowcem)
- big data i data-driven
- frictionless, seamless
- generative AI, AI-driven, AI-powered
- agile, agility
Są to slogany. Błędne znaki w komunikacji, które nie niosą żadnego znaczenia. Są z ekstatyczną wręcz manierą nadużywane z prezentacjach, sales pitchach i w wypowiedziach waszych managerów i dyrektorów. Słowa, które prowadzają szum komunikacyjny i zaciemniają sedno rzeczy. Słowa, którymi wasi managerowie maskują swoją niekompetencję. To dlatego musicie kiblować na spotkaniach z nimi godzinami – oni po prostu muszą wyrzucić z siebie mętny potok buzzwordów, aby nadać rangę swojej postaci.
Pokusiłam się o stworzenie generatora wypowiedzi, które mogliby się wpasować w każde spotkanie managementu.

Oczywiście każde z tych słów ma swoją historię i kontekst użycia, ale nikt już nie pamięta jaki. Ich żywotność jako buzzwordu jest dostosowana do aktualnej mody na rynku. Jak pokazują podane tu przykłady, wbrew obietnicom sprzedawców, rynek usług informatycznych wcale nie jest taki dynamiczny, bo niektóre z przytoczonych przeze mnie przykładów są z nami od przeszło dekady. Niektóre jednak już nie wrócą, więc nanosekundą ciszy możemy uczcić „applety” i całe „Web 2.0”.
Lubię doszukiwać się analogii między językami programowania i językami naturalnymi. W pisaniu kodu możemy się odwołać do kilku prostych praktyk, żeby polepszyć nie tylko wydajność, ale też czytelność kodu. Takie zasady jak KISS czy DRY doskonale się wpisują w szerszy kontekst dobrych praktyk komunikacji językowej – niezależnie, czy mówimy o językach naturalnych, czy o językach programowania. Nie są to umiejętności, których uczono nas w szkole, dlatego jedynie przez praktykę można wyćwiczyć prosty język, zrozumiały dla odbiorców, nie wyjaławiający wypowiedzi z treści.
Obserwacja uczestnicząca i analiza języka IT są fascynujące, bo dzieją się na naszych oczach i uszach. Pamiętajcie jednak, że to my tworzymy język branży. Mamy wpływ na jakość komunikacji w zespołach, w których pracujemy. Jeśli zależy wam na tym, aby była ona zrozumiała, to świadomość językowa będzie tu waszym sprzymierzeńcem.
Dodaj komentarz